top of page

Kusząca przyszłość

  • popaprana
  • 4 cze 2017
  • 4 minut(y) czytania

Wyobraź sobie, że masz moc poznania przyszłości, przeżycia każdej kombinacji swojego życia, każdej podjętej decyzji a potem cofnięcia się w czasie i dokonania wyboru jeszcze raz. Kuszące prawda? Wydawać by się mogło idealne rozwiązanie. Z tego właśnie powodu chadzamy do wróżek i jasnowidzów. Ciekawość – pierwszy stopień do osiągnięcia wiedzy. W przypadku poznania własnej przyszłości ta reguła bywa zawodna.

Nawet jeśli jakimś cudem dowiesz się, co Cię czeka gwarantuję, że w to nie uwierzysz. Jeśli natomiast uwierzysz - to wszystko, co zrobisz i większość tego, co Ci się przytrafi podporządkujesz przepowiedni. Nagniesz rzeczywistość, bądź tak zinterpretujesz fakty, by do niej pasowały. Istnieje też niebezpieczeństwo zaniechania jakiegokolwiek działania, bo skoro coś i tak ma się wydarzyć to po, co robić cokolwiek.

Nie jestem gołosłowna w tym temacie, bo wizytę u wróżki zaliczyłam osobiście. Jednak zaraz po wyjściu obiecałam sobie, że to był pierwszy i ostatni raz. Nie uwierzyłam w nic, co mi powiedziała, bo uznałam, że to absurdalne. Kilka rzeczy o których mówiła się wydarzyło (one i tak by się wydarzyły, nie trzeba było wróżki, żeby na to wpaść)), a kilka nie. Może się jeszcze wydarzą (ha ha ha). Tak czy siak poznanie mojej rzekomej przyszłości w niczym mi nie pomogło i niczego nie ułatwiło, wręcz uśpiło moje obiektywne podejście do niektórych sytuacji. Na pewno na dobre mi nie wyszło. W ostatecznym rozrachunku mogę powiedzieć, że zbytnio nie ucierpiałam, ale nie wiem co, by było gdybym tych wizyt zaliczyła więcej. To znaczy mogę się domyślać, że w najlepszym przypadku doświadczyłabym na własnej skórze zjawiska samospełniającego się proroctwa a w najgorszym uzależniłabym swoje decyzje od przepowiedni wróżki.

Po takiej dawce informacji czasem dobrych, czasem złych. Nawet sceptykowi trudno jest przejść obojętnie. Wszystko, czy tego chcesz, czy nie, siedzi gdzieś w głowie i niepotrzebnie ją zaśmieca. W życiu codziennym mamy wystarczająco dużo bodźców po, co fundować sobie przegrzanie instrumentów. Gdybym wiedziała w 100%, co wydarzy się za rok, stale bym o tym myślała, zadręczała bym siebie i innych. Jeśli byłoby to coś złego, czemu nie mogę zapobiec, nieustannie bym się martwiła i gdyby się to już stało martwiła bym się nadal. Czyli mój okres umartwiania się wydłużyłby się dwukrotnie. Jeśli z kolei byłoby to coś dobrego, coś absolutnie fantastycznego, to mogłabym znaleźć się w takim euforycznym stanie, że zaniechałabym działań, które do owego fajnego wydarzenia doprowadziły i efekcie nie wydarzyłoby się kompletnie nic.

Nieustannie rozpamiętujemy przeszłość a chęć poznania przyszłości odciąga nas dodatkowo od teraźniejszości a przecież to właśnie teraźniejszość jest ważna. Z przeszłością nie zrobi się już nic. Koniec i kropka, mleko się rozlało. Jedyne, co można zrobić to wyciągać wnioski z tego, co się wydarzyło. Teraźniejszość z kolei ma moc kreowania naszej przyszłości, więc chyba warto się na niej ździebko skupić.

Wszystkie decyzje, które podejmujemy teraz, wpłyną na to, co się wydarzy późnej. A najlepsze jest to, że wbrew pozorom żadna decyzja, którą podejmujemy nie jest zła. Nie ma jednej drogi, którą musisz iść, bo inaczej nic się nie uda. Uda się, ale w inny sposób, bo tych dróg i rozwiązań jest mnóstwo. I to jest w tym wszystkim najlepsze, każda decyzja a w szczególności ta błędna daje wiedzę, wzbogaca o nowe doświadczenia i czyni człowieka mądrzejszym, odporniejszym bardziej świadomym, ale tylko wtedy, gdy potrafi z tych niepowodzeń wyciągać naukę. Bo wszystko, co się nam przytrafia jest lekcją.

Gdybyśmy z góry poznali swoją przyszłość, oznaczałoby to, że Dzień Wagarowicza trwa okrągły rok a my nie bierzemy udziału w żadnych lekcjach. Skąd, więc ta wiedza miałaby się wziąć. Na własne życzenie sami siebie pozbawilibyśmy frajdy z odkrywania, rozwiązywania zagadek, błądzenia i odnajdywania się na nowo. Wiedza pozwala dostrzec rzeczywistość jest krokiem w kierunku mądrości i wolności, ale niewiedza, która dotyczy naszej przyszłości jest w pełni wybaczalną ignorancją.

Całe szczęście, że świat został tak skonstruowany, aby realne przewidywanie przyszłości było możliwe jedynie w filmach. Mimo, że poznanie własnej przyszłości nadal nęci, wiedza tego typu nie jest nam absolutnie do niczego potrzeba. Rozprasza i odciąga nas od tego co dzieje się tu teraz, bo „jeśli jedną nogą stoisz w przeszłości a drugą w przyszłości to… sikasz na teraźniejszość”.

Kiedy mówię „tu i teraz” nie mam na myśli uproszczonej wersji mindfulness, (świadoma uważność), która ostatnio jest tak bardzo popularna, gdzie skupiasz się na oddechu doznaniach z ciała i każdym paluszku, (bo niektórzy jedynie do takiej roli go sprowadzają). Chodzi bardziej o doznawanie radości, przeżywanie tego, co właśnie się dzieje.

Jeśli będąc na wakacjach już myślisz o uporczywej odprawie na lotnisku, o tym, że za chwilę będzie trzeba zejść na ziemię i wrócić do pracy, albo co gorsza skupiasz się jedynie na fotografowaniu każdego wydarzenia i miejsca w którym się znajdujesz, a następnie skrupulatnie relacjonujesz wszystko na portalach społecznościowych, to jesteś, ale tak naprawdę Cię nie ma.

Tak, więc przeszłość jest ważna, bo kształtuje nas i nasze wybory, ale nie ma, co w niej stale grzebać. O przyszłości warto myśleć, bo daję nam motywację do tego, co najważniejsze - działania i przeżywania wszystkiego teraz. Dzięki temu siejemy raz a zbieramy plony podwójnie teraz i tam w przyszłości.

Tekst zainspirowany filmem Mr. Nobody w reżyserii Jaco Van Dormael – serdecznie polecam, film nie jest jednoznaczny pozwala na dowolność interpretacji.

Commentaires


You Might Also Like:
O  MNIE

Jestem specjalistką w nie byciu ekspertem w żadnej dziedzinie. Wszechstronne zainteresowania i zamiłowanie do zmienności sytuacji mi na to nie pozwalają.

Czytaj więcej

 

Dołącz do mojej listy mailingowej

Bądź na bieżąco

Email

bottom of page