top of page

Bezdzietne z wyboru

  • popaprana
  • 27 mar 2017
  • 3 minut(y) czytania

Skąd przekonanie, że inni wiedzą najlepiej o tym, co jest dla nas dobre. Ano stąd, że wszystkim innym wyszło to na dobre, nam zatem też wyjść musi. Mam tu na myśli bycie matką rzecz jasna. Nie wątpię, że posiadanie dzieci (szczególnie tych upragnionych), daje niesamowite szczęście. Cieszę się też, że ktoś się cieszy z faktu, że dzieci ma lub będzie mieć. Mam przecież uczucia, wyobraźnię i nie jestem ignorantką w tej kwestii. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że w stosunku do bezdzietnych kobiet deklarujących wyraźną chęć pozostania w tym stanie, zrozumienia jest jakby mniej.

Nikt chęci posiadania dzieci nie podważa. Nigdy nie słyszałam wypowiedzi typ po, co Ci dziecko do szczęścia potrzebne. Ale ze stwierdzeniem: powinnaś zrobić sobie dziecko, zobaczysz jak to fajnie, spotkałam się wielokrotnie, nawet będąc singielką. Skąd w ogóle wiadomo, że wszystkie kobiety są stworzone do bycia matkami, skąd pomysł, że każdej da to szczęście i każdej wyjdzie na zdrowie.

Kiedyś dostałam przepis na ciasto, które wszystkim wychodzi, bo jest takie proste, że nie da się go spartolić – mi się udało. Na tej podstawie wnioskuję więc, że wszyscy, choć pod względem statystycznym wygrywają, są tylko uogólnieniem a wyjątki zdarzają się częściej niż mogło by się wydawać.

Nigdy mnie od dzieci nie odrzucało, umiem się nimi szczerze zachwycić (może nie tak, jak małym kotkiem, ale jednak), a przytulanie takich maluchów, sprawia mi ogromniastą przyjemność. Najbardziej jednak w dzieciach podoba mi się to, że nie są moje. Kiedy jakaś mama ze szczęściem w oczach daje mi swojego maluszka na ręce, to największą radość sprawia mi, nie samo dziecko, ale rozanielenie jego matki. I choćby nie wiem jaki rozkoszny był brzdąc, czuję niebywałą ulgę, że ktoś inny jest za nie odpowiedzialny.

Nieugięte uparciuchy zapewne nie omieszkają wtrącić, że swoje własne pociechy to inna para kaloszy i to dopiero one przysparzają prawdziwej radochy, więc mogę w przyszłości żałować, że ich sobie nie zafundowałam. Wierzę Wam bezgranicznie, może będę żałować, ani ja, ani Wy tego nie wiecie. „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Wam macierzyństwo dało dużo radości, dlatego pewnie trudno jest pojąć, że ktokolwiek chciałby się tej radości na własne życzenie pozbawiać. To zrozumiałe, że jeśli coś nam się w życiu udało, doświadczyliśmy czegoś, co nas odmieniło: odnaleźliśmy swoje powołanie, uporaliśmy się z chorobą czy urodziliśmy dziecko, to chcemy się tymi fajnymi emocjami podzielić. Jesteśmy przekonani, że dotarliśmy do jakieś istotnego punktu i gdyby każdy odkrył to, co my, to byłoby cudnie.

Feler polega na tym, że bezdzietne nie doszły do tego punktu, nie mają takich doświadczeń, zatem nie rozumują w kategoriach straty czy niepowodzenia.

Jeśli nie praktykujesz medytacji to nie czujesz, że pozbawiasz siebie dostępu do harmonii, spokoju i wolności umysłu, nie znasz tego stanu, nigdy go nie zaznałaś, więc za nim nie tęsknisz. Z bezdzietnymi z wyboru jest podobnie. Nie czują, że brak dziecka je czegoś pozbawił.

Bezdzietne mają zupełne innych bagaż doświadczeń i na jego podstawie inaczej postrzegają rzeczywistość. To nie konkurs, żadna z nas, z dzieckiem czy bez, ani nie wygrywa, ani nie przegrywa. Zatem natarczywe przekonywanie sceptyków do posiadania dzieci w imię ich szczęścia i dobra jest tak samo bezskuteczne, jak przekonywanie osób uwielbiających cukier do jego odstawienia.

Najbardziej zatrważający jest jednak fakt, że mimo, iż żyjemy w XXI wieku i spotykamy się z różnymi tzw. odstępstwami od normy, okazuję się, że kobieta, która nie chce zostać matką uważana jest za dziwadło. Dzisiejsza atrakcja wieczoru „Bezdzietna z wyboru”- oglądajcie, dziwcie się, współczujcie. Mam tylko nadzieję, że bezdzietne z wyboru nie podzielą losu domniemanych czarownic i na stosie nie wylądują.

Argumenty typu: twój zegar biologiczny tyka, pośpiesz się, teraz nie chcesz, ale później to ci się oczy otworzą, a będzie już za późno, naprawdę nie przekonują a tylko wzbudzają irytację. Ponadto słuchanie tych wszystkich dobrych rad - jest bardzo męczące.

Jestem przekonana, że na wszystko przychodzi odpowiedni czas a życie często samo decyduje, co będzie dla nas na ten moment dobre. Poza tym zegar biologiczny nie bomba, nikomu tyłka nie urwie.

Nie ma najlepszego uniwersalnego czasu na dziecko, bo dla każdego to będzie inny czas. Jedni zaliczają najcudowniejszą wpadkę życia, inni wyczekują z utęsknieniem, jeszcze inni nie powinni zostać rodzicami nawet po transplantacji mózgu. Są jednak i tacy, którzy nie widzą siebie w roli opiekunów małego brzdąca i nie mają najmniejszej ochoty sprawdzać czy przypadkiem się mylą, na dzień dzisiejszy tak czują. Mają takie prawo, tak samo, jak mają prawo je zmienić, ale na pewno niczego nie muszą. Upychanie bezdzietnych w ramę powinności pachnie naftaliną. Po co komu taki smród?

Comments


You Might Also Like:
O  MNIE

Jestem specjalistką w nie byciu ekspertem w żadnej dziedzinie. Wszechstronne zainteresowania i zamiłowanie do zmienności sytuacji mi na to nie pozwalają.

Czytaj więcej

 

Dołącz do mojej listy mailingowej

Bądź na bieżąco

Email

bottom of page