Koszmar Świąt
- popaprana
- 18 gru 2016
- 1 minut(y) czytania

Jako dziecko zawsze święta Bożego Narodzenia lubiłam. Te zapachy, krzątanina, atmosfera oczekiwania i lekkie podekscytowanie dobrze na mnie działały. Stresował mnie jedynie jeden mały szczegół – Gwiazdory. U rodziny ze strony mamy panował zwyczaj przebierania się za Gwiazdory i straszenia dzieci. Przodowniczką w tym temacie była moja ciotka. To ona ten zwyczaj,co roku podtrzymywała. Niestety Gwiazdor w jej rozumieniu to nie był miły staruszek przypominający Dziadka Mroza czy Świętego Mikołaja. Wyglądał raczej jak postać z horroru dla niegrzecznych dzieci. Podstawowe atrybuty Gwiazdora to ohydna, straszna maska, długi płaszcz i rózga. Ciotka chciała być też wiarygodna, więc dodatkowo obniżała i zniekształcała głos żeby brzmiał bardziej groźnie i męsko. Pasowała jej ta rola, chyba lubiła nas tak trochę pognębić, bo świetnie jej to wychodziło. A niby w tej rodzinie wszyscy lubią dzieci. Cała akcja wygląda następująco. Ciotkowy Gwiazdor niespodziewanie wpadał do chałupy jak diabeł tasmański, robił kupę hałasu, wymachiwał rózgą i wymuszał mówienie paciorka (czyli pacierza, takiego zdrobnienia wtedy używała), „Powiedz paciorek, powiedz paciorek” – powtarzała, machając przy tym badylem służącym do bicia. W swojej głupocie miałam na tyle rozumu, żeby zaprzeć się jak osioł i paciorka nie powiedzieć. Gdybym była jednak nieco mądrzejsza to zwyczajnie kopnęłabym ją w krocze i uciekła. Gniew rodziców mnie powstrzymał., bo byłam przecież bardzo grzeczną dziewczynką. Kuzynka o dziwo była bardziej sprytna, paciorek potulnie odmawiała i dzięki temu zawsze skapnęło jej się trochę cukierów. Mi z kolei figa z makiem i niesmak, który pozostał do dziś.
Comments