top of page

Nordic walking – rekreacja dla starszych pań, czyżby?

  • popaprana
  • 8 gru 2016
  • 2 minut(y) czytania

Chodzenie z kijkami w Polsce szczególnie upodobali sobie bywalcy sanatoriów - podobno. Nie da się ukryć, że emeryci i renciści są przodownikami w tym sporcie. Jeśli teraz na słowo sport ktoś wybuchł szyderczym śmiechem to znaczy, że nigdy nie próbował chodzić z kijkami, a jeśli próbował i nadal uważa, że to pryszcz to znaczy, że nie potrafi chodzić. Tak, tak powtarzam, nie potrafi chodzić. Bo mimo, iż chodzenie z kijkami wydaje się banalne to takie nie jest i wbrew pozorom ma w sobie ogromny potencjał.

Po pierwsze sport ten uodparnia psychicznie, ćwiczy cierpliwość i trenuje powstrzymywanie się od agresji. Śmieszne, ale prawdziwe, ten kto kiedykolwiek próbował doskonale wie o czym mówię. Kijkowcy stale słyszą oklepany tekst: „ej gdzie masz narty!”, (szczególnie w małych miejscowościach), któremu zawsze towarzyszy śmiech i drwina w głosie. No, cóż plusy tego śmieszkowania są takie, że jesteśmy (bo ja też do grupy kijkowców się zaliczam), chodzącą oazą spokoju.

Po drugie, moi drodzy kijkowcy nie dajcie sobie nigdy w życiu wmówić, że nordic walking jest dla starszych pań. Owszem jest on bardzo bezpieczny dlatego poleca się go wszystkim grupom wiekowym, ale wywodzi się od sportu wyczynowego takiego jak narciarstwo biegowe, dlatego przy odpowiedniej technice potrafi być bardzo, ale to bardzo wyczerpujący. Starsze panie często obierają technikę chodzenia na misia, która z nordic walking nie ma nic wspólnego i oprócz dotlenienia się, możliwości poplotkowania z koleżanką i eksplozji endorfin, innych efektów nie daje. W dodatku żeby było zabawniej po takim nawet umiarkowanym spacerku z odpowiednią techniką boli Cię wszystko, ale nogi jak na ironię najmniej.

Po trzecie żeby Was nieco skusić do tego typu aktywności, powiem że chodzenie z kijkami angażuje 90% mięśni całego ciała (bez kijków zaledwie 35%), co oznacza, że równocześnie pracuje 600 mięśni. Imponujące prawda? Szczególnie zaangażowane są górne partie ciała, nagle okazuje się więc, że bolą te mięśnie, o których istnieniu nie miało się pojęcia. Poza tym Justyna Kowalczyk przygotowując się do zawodów, w okresie letnim, gdy nie ma śniegu, hasa po górach właśnie z kijkami i jakoś nikt wtedy nie posądza jej o trzpiotowatość i nie śmie zwrócić uwagi, że zapomniała o nartach.

Chodzenia z kijkami nie ma się, więc co wstydzić, może być ciekawą formą rekreacji, ale i wyczerpującym treningiem. Potrafi dać dużo radochy, pozwala cieszyć się krajobrazem, plotami z kumpelą, jak każdy sport daje nieźle w dupę no i co najważniejsze dba o właściwy rozmiar naszych zgrabnych tyłków.

Comments


You Might Also Like:
O  MNIE

Jestem specjalistką w nie byciu ekspertem w żadnej dziedzinie. Wszechstronne zainteresowania i zamiłowanie do zmienności sytuacji mi na to nie pozwalają.

Czytaj więcej

 

Dołącz do mojej listy mailingowej

Bądź na bieżąco

Email

bottom of page