Jak świnka na korytko
- popaprana
- 10 lis 2016
- 2 minut(y) czytania

Nie wiem jak Wy, ale ja czasami rzucam się na nowinki dotyczące odżywiania jak głodna świnka na korytko. Tu czegoś dowiem się na temat właściwości cytryny, potem zielonej kawy, później usłyszę coś ciekawego o soku pomidorowym, no i wyjadam wszystko z tego korytka po brzegi aż do znudzenia. Gdy w końcu spadła na mnie wiadomość o dobroczynnym działaniu cynamonu ,a ja przecież go uwielbiam, nie dziwota, że podłapałam temat błyskawicznie.
Niesamowite, takie niepozorne, dziwne drzewo a tyle właściwości myślałam: obniża poziom cukru we krwi, wspomaga metabolizm, zawiera witaminy, poprawia pamięć, przeciwdziała rozprzestrzenianiu się komórek rakowych i mnóstwo innych rzeczy, którymi nie chcę was teraz zanudzać.
Brzmiało to wszystko bardzo obiecującą, więc weszłam w to na całego. Dodawałam cynamon do wszystkiego co się dało. Byłam z siebie bardzo zadowolona, nie dość, że robię coś pożytecznego dla swojej figury, to w dodatku z ogromnym smakiem. Mogłam zjeść ciastko i mieć ciastko jednocześnie, rozwiązanie idealne. W swojej niebywałej mądrości zapomniałam o jednej podstawowej zasadzie: "Co za dużo to niezdrowo", więc doigrałam się. Nabawiłam się cynamonowej wysypki, która obsiała moje ręce i wyglądała jak wstrzykiwany podskórnie cynamon. Zostałam, więc cynamonową ćpunką.
W ostatecznym rozrachunku cynamonowa wysypka uratowała mi zdrowie a może nawet i życie. Gdy zagłębiłam się bardziej w temat cynamonu, okazało się, że ten który konsumowałam pasjami to najgorszy i najzwyklejszy rodzaj chińskiego cynamonu, ogólnodostępny we wszystkich sklepach spożywczych, znany pod nazwą Cynamon Cassia, który jest źródłem związku zwanego kumaryną. Kumaryna natomiast w dużych ilościach zwyczajnie uszkadza wątrobę. Ooopss! Ten fakt zwyczajnie mi umknął.
Jeśli chcecie wprowadzić cynamon do swojej diety nie bądźcie jak świnka rzucająca się na korytko. Dawkujcie go w ograniczonych ilościach i tylko ten najlepszy Cejloński.
Comments